MOJA MOTYWACJA- CZYLI JA



Motywacja...
Milion postów,  artykułów  a nawet książek  o tym napisano. Napisze milion pierwszy, ale o tym co NA MNIE działa.
 



1. Ja.
Nikt inny tylko ja. Być  swoją motywacją.  Fajna  sprawa! Nie patrzeć ślepo  na to co inni robią, ile robią, jak się uczą,  jak wyglądają,  co jedzą,  jak jedzą  ile... i tak dalej.  Niestety, nie ma sprawdzonego sposobu na bycie idealnym, co więcej IDEAŁY  NIE ISTNIEJĄ.  Sama stawiam sobie cele i ŻYJE  WŁASNYM  ŻYCIEM.  Staram się nie zazdrościć, tylko szukać  inspiracji.
 

2. Cel.
Widzicie... troszeczkę  inaczej niż  zwykle. Moim celem  jest po prostu  ZDROWE PODEJŚCIE  DO ŻYCIA I CZERPANIE Z NIEGO JAK NAJWIĘCEJ RADOŚCI I SZCZĘŚCIA.  Czasami stawiam sobie pośrednie wyzwania. Maraton! Nie mam jednak charakteru, który  by mi kazał iść  "po trupach (własnych?)do celu". Lubie mieć w perspektywie  jakieś wydarzenie, ale nie robię  tego na siłę.  Chcę aby do końca życia  pasja sprawiała mi przyjemność, a najgorsze co bym  mogla dla siebie zrobić...to zabrać sobie radość z tego co robię. 

3. Plan.
Zawsze staram się w niedzielę  ustalić MNIEJ-WIECEJ co mam zrobić w ciągu  tygodnia. Wyróżniam wtedy priorytety i pod nie układam całą resztę czynności.  Nie trzymam się sztywno planu, bo czasami np. nauka pójdzie jak po maśle, a czasami spędzam nad  nią  aż nadto czasu. Wtedy zwyczajnie rezygnuję  z treningu,  czy pieczenia jakiegoś ciasta. Warto dla zdrowia fizycznego i psychicznego zdawać sobie sprawę,  że łatwiej jest nadrobić 3 dni nietreningowe niż zawalony egzamin.

4. Głośno.

Mówienie o swoich planach bardo motywuje. No.. przynajmniej mnie. Staram się  zawsze dotrzymywać słowa i strasznie meczy mnie sumienie, gdy muszę  się  przyznać chociażby do lenistwa,  dlatego mówię głośno i wyraźnie o tym co zamierzam,  żeby dotrzymać sama przed sobą złożonej obietnicy  (bo inaczej zadręczy mnie to na śmierć! )

5. Przygotowanie.

Dobra, dobra nie myślcie sobie, że wstawanie o 5.50 zawsze sprawia mi wielką przyjemność.  Uwielbiam spać, ale jak już otworze te oczy  i widzę leżące obok łóżka ciuchy, to jakoś się wygramolę spod kołdry, ubiór i wyjdę  na zewnątrz zawsze z zamiarem "dobra Olka chociaż się przejdź". Jeszcze  nigdy nie skończyło się to na spacerze. Jak mówi punkt 2.. celem było wyjście z domu. Wyszłam. Bez spinki, że MUSZĘ zrobić  trening. NIC NIE MUSZĘ!  Chcę się poruszać,  a skoro i tak już wyszłam z ciepłego domku... to pobiegię.  Tak to właśnie u mnie działa.  Kiedy zakładam sobie np.10km strasznie mi się dłuży! A tak to "Olcia dzisiaj 5, tak powoli." I żako kiedy kończę  na 5!

6. Radość.

Zawsze! Czy podczas nauki, czy treningu. Gdy coś mi wyjdzie, odkryje  dlaczego właśnie tak działa glikoliza. .. ciesze się jak dziecko i mówię do siebie "brawo!" Zawsze.  Ile by mi to nie zajęło, kończę  "robotę " zadowolona z siebie. Czasami nie odkryje niczego wielkiego, chociaż starałam się ze wszystkich sił,  wtedy w głowie mam "ej, ej ale coś zrobiłaś!  I tak jesteś  dalej niż większość ludzi, którym się nie chciało! ". Pamiętajcie,  żeby zawsze szukać pozytywnych stron

Sandy

Jestem studentką Wychowania Fizycznego na AWFiS w Gdańsku. W swoim życiu miewałam wiele przelotnych pasji, zainteresowań, hobby... jednakże wszystkie po pewnym czasie mijały. Miało to miejsce dopóki nie zaczęłam (głównie przez własne kompleksy) zajmować się sportem, zdrowym żywieniem i ogólnie pojmowanym zdrowym stylem życia. Od tamtej pory nie potrafię wyobrazić sobie swojego dnia bez małej porcji ćwiczeń, czy też biegów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz