To był dla mnie ciężki tydzień. Coś mi ewidentnie nie pasowało, a ja nie wiedziałam co i jak sobie pomóc. Ból brzucha, ból zębów, ból życia? Nie wiem... coś jest/było nie tak, ale wiem, że muszę.. o nie... WIEM, ŻE CHCĘ się ogarnąć!
Nadal nie odkryłam co mi dolega, ale liczę na to, że z poniedziałkiem przyjdzie nowa energia i jakoś minie to marudzenie!
JAK
WYGLĄDAŁ MÓJ TRENING?Nadal nie odkryłam co mi dolega, ale liczę na to, że z poniedziałkiem przyjdzie nowa energia i jakoś minie to marudzenie!
PONIEDZIAŁEK:
Jedno wielkie żarcie. Przesilenie jesienne źle na mnie działa. Gburowata, przemęczona, marudna. Szkoda gadać! W końcu z zażaleniem napisałam do serdecznej koleżanki, która kazała się ogarnąć i tak też zrobiłam! 15km z uśmiechem na ustach i zaraz wzięłam się na klatkę, barki i bicepsiki! W LUDZIACH SIŁA!
WTOREK:
Rano wstałam z motywacją ogromną, wiec wykorzystałam ją do mojego kochanego legs Daya :D
ŚRODA:
Mogłoby ten za wielki apetyt mnie już tak ładnie ominąć. Chce mi się jeść, spać i jeść i marudzić! Wrrrr! Jakoś poszłam sobie potruchtać, ale na żołądku było ciężko :D
CZWARTEK:
Poddaje się. Wybrałam się do gastrologa… ot tak, takie widzimisię. I wywołałam wilka z lasu. Coś mi jest i to coś poważniejszego niż sobie wymyśliłam. Zobaczymy. Teraz rządzi mną pesymizm. Wrrrr. Przemęczenie + zmiana pogody + bóle w podbrzuszu (cóż dziwnego, skoro mój żołądeczek jest wielkości wiadra i sięga tak gdzie ludzie normalni mają pęcherz…) = zła, wycieńczona, marudna i niedozniesienia Ola. Nie lubię siebie takiej przeokropnie, dlatego muszę dać sobie te kilka chwil na odpoczynek. Na basenie było ciężko. Zabrałam stare okulary i cały czas płynęłam z wodą w oczkach. Męczarnia. Miały być plecy i triceps, była pszenica w miodzie, orzechy w karmelu i pierniczki.
PIĄTEK:
Jedziemy do Gdańska. Wiedziałam, że to będzie rest (przed biegiem) ale powiem wam, że spadek mocy mnie trzyma.
SOBOTA:
I żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce… tylko tyle miałam w głowie! Na szczęście odzyskałam werwę na starcie. Bieg Westerplatte, czas 46.32! Gdyby nie pewna dziewczyna (dziękuję!) zwolniłabym na 7km- >za ciepło się ubrałam, ale tak mi się fajnie z biegaczką leciało, że te ostatnie kilometry zrobiłam w najszybszym czasie!
Wyrastające zęby nie dają za wygraną. Pewnie słyszeliście o ‘’wyrastających 8’’ i że boli. Tak boli.
Wieczorem łapią mnie skurcze w łydkach!
NIEDZIELA:
Prawa kostka boli. Zobaczymy czy przejdzie. Oby!
Spacer z rodzinką, przyjaciółką i kochanym mężczyzną po Gdańsku- zaliczony. Powrót jako kierowca- zaliczony. Nadrobienie 50km, bo przegapiliśmy znak- zaliczone. Bolące zęby- zaliczone. Koniec tygodnia- nareszcie! To nie były moje dni. Oby nowy tydzień był lepszy od poprzedniego!
JAK WYGLĄDAŁ MÓJ PLAN ŻYWIENIOWY?
Środa:
Hahahaha! No ten tego… taki mały śmietniczek z siebie zrobiłam. Chyba hormony za bardzo buzowały. Rzucałam się na jedzenie a nie delektowałam się przysmakami. Martwi mnie to? Może trochę (nie lubię tracić nad sobą kontroli), ale etap liczenia kalorii i unikania wszystkiego co ‘’nie jest moje’’ już dawno mam za sobą (i na szczęście trwało to bardzo krótko i nie zdążyło mną zawładnąć!). Niemniej jednak muszę się opanować, bo tak szybkie jedzenie w biegu i takie wieczne podjadanie przeszkadza w funkcjonowaniu, a co gorsza w trenowaniu. Może i moje ‘’żyje by jeść :D:D:D’’ muszę jednak zmienić na ‘’jem aby żyć’’ Ahoj przygodo!
Czwartek:
Wiadomość o tym, że czeka mnie sporo wyrzeczeń żywieniowych sprawiła, że jem póki mogę (ała Ech! ) Jeszcze do końca nie wiem, co mi dolega, ale moje niepohamowanie w jedzeniu i picu (o którym wspomniałam wczoraj) może być spowodowane wielkim żołądeczkiem (który z kolei może być wynikiem rzucania się na jedzenie, po którym zaraz szłam potrenować… uczcie się na moich błędach. Poczekajcie godzinę co najmniej nim ruszycie z kopyta.). Zobaczymy co lekarz w środę powie.
Raczej nie ominie mnie gastroskopia, ale ta pewnie w 2016 roku (Polska!). Męczy mnie to, że jem i wciąż jestem głodna a w dodatku przeszkadza mi ociężały brzuszek w codziennym życiu. Dbajmy o swoje zdrowie!
Jedyna refleksja jaka się narzuca to: NIE MA DIETY IDEALNEJ. KAŻDY Z NAS JEST INNY I CO DLA JEDNYCH JEST ZDROWIEM DLA INNYCH JEST MOŻE OKAZAĆ SIĘ TRUCIZNĄ. CIĘŻKO JEST POZNAĆ SIEBIE. NA SZCZĘŚCIE MAM NA TO CAŁE ŻYCIE. BYLE DO PRZODU, ABY SOBIE POMÓC!
Niedziela:
Staram się mniej jeść. Jest ciężko! Przywykłam do dużej ilości żarełka.Chyba będę musiała troszeczkę odpuścić z treningami, skoro mam zapewnić sobie mniej mocy :) Co mi dało do myślenia w ten weekend? Taka sobie sytuacja: mój Pawełek zostawił mi swój obiad, abym dojadła…No tak z wielką chęcią! Ale… w normalnym związku to facet je więcej niż jego kobietka! (; Nigdy nie byliśmy normalnym związkiem!
CO NOWEGO?
Tym razem ostatnia propozycja od firmy ''Olimp'' -> ''Matrix'' o smaku waniliowym. Dobry, ale z całej trójeczki najlepszy na świcie jest kokosowy!
CZEKOLADOWY
KOKOSOWY
UZALEŻNIENIA?
Prawa kostka boli. Zobaczymy czy przejdzie. Oby!
Spacer z rodzinką, przyjaciółką i kochanym mężczyzną po Gdańsku- zaliczony. Powrót jako kierowca- zaliczony. Nadrobienie 50km, bo przegapiliśmy znak- zaliczone. Bolące zęby- zaliczone. Koniec tygodnia- nareszcie! To nie były moje dni. Oby nowy tydzień był lepszy od poprzedniego!
JAK WYGLĄDAŁ MÓJ PLAN ŻYWIENIOWY?
Środa:
Hahahaha! No ten tego… taki mały śmietniczek z siebie zrobiłam. Chyba hormony za bardzo buzowały. Rzucałam się na jedzenie a nie delektowałam się przysmakami. Martwi mnie to? Może trochę (nie lubię tracić nad sobą kontroli), ale etap liczenia kalorii i unikania wszystkiego co ‘’nie jest moje’’ już dawno mam za sobą (i na szczęście trwało to bardzo krótko i nie zdążyło mną zawładnąć!). Niemniej jednak muszę się opanować, bo tak szybkie jedzenie w biegu i takie wieczne podjadanie przeszkadza w funkcjonowaniu, a co gorsza w trenowaniu. Może i moje ‘’żyje by jeść :D:D:D’’ muszę jednak zmienić na ‘’jem aby żyć’’ Ahoj przygodo!
Czwartek:
Wiadomość o tym, że czeka mnie sporo wyrzeczeń żywieniowych sprawiła, że jem póki mogę (ała Ech! ) Jeszcze do końca nie wiem, co mi dolega, ale moje niepohamowanie w jedzeniu i picu (o którym wspomniałam wczoraj) może być spowodowane wielkim żołądeczkiem (który z kolei może być wynikiem rzucania się na jedzenie, po którym zaraz szłam potrenować… uczcie się na moich błędach. Poczekajcie godzinę co najmniej nim ruszycie z kopyta.). Zobaczymy co lekarz w środę powie.
Raczej nie ominie mnie gastroskopia, ale ta pewnie w 2016 roku (Polska!). Męczy mnie to, że jem i wciąż jestem głodna a w dodatku przeszkadza mi ociężały brzuszek w codziennym życiu. Dbajmy o swoje zdrowie!
Jedyna refleksja jaka się narzuca to: NIE MA DIETY IDEALNEJ. KAŻDY Z NAS JEST INNY I CO DLA JEDNYCH JEST ZDROWIEM DLA INNYCH JEST MOŻE OKAZAĆ SIĘ TRUCIZNĄ. CIĘŻKO JEST POZNAĆ SIEBIE. NA SZCZĘŚCIE MAM NA TO CAŁE ŻYCIE. BYLE DO PRZODU, ABY SOBIE POMÓC!
Niedziela:
Staram się mniej jeść. Jest ciężko! Przywykłam do dużej ilości żarełka.Chyba będę musiała troszeczkę odpuścić z treningami, skoro mam zapewnić sobie mniej mocy :) Co mi dało do myślenia w ten weekend? Taka sobie sytuacja: mój Pawełek zostawił mi swój obiad, abym dojadła…No tak z wielką chęcią! Ale… w normalnym związku to facet je więcej niż jego kobietka! (; Nigdy nie byliśmy normalnym związkiem!
CO NOWEGO?
Tym razem ostatnia propozycja od firmy ''Olimp'' -> ''Matrix'' o smaku waniliowym. Dobry, ale z całej trójeczki najlepszy na świcie jest kokosowy!
CZEKOLADOWY
KOKOSOWY
UZALEŻNIENIA?
LECZO. Zrobiłam je na jesienno-zimowe wieczory, ale już powoli się kończy. No trudno coś wymyślę.
CO POLECAM?
Pszenica w miodzie. Dawno nie jadłam. Skład pozostawia wiele do życzenia, ale nic się nie stanie, jeśli zjecie małą porcję raz na jakiś czas. Pychotka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz