MÓJ TYDZIEŃ


Tak się zastanawiał, jak podsumować ten tydzień. Myślę i wymyślić nie mogę! Jak znaleźć czas, by mieć czas! To chyba to. W piątek dotarło do mnie, że robotem nie jestem. Za dużo chcę, za mało jestem w stanie wykonać. Potrzebuje skupić się na kilku rzeczach, nie kilkunastu (kilkudziesięciu?). Za małe mam te bary, żeby tyle na nie brać!

JAK WYGLĄDAŁ MÓJ TRENING:

Poniedziałek:
Standardowe poranne bieganie przełożyłam na popołudniowe. 10km wpadło bardzo lekko (a w niedzielę było 21! wiec szacun :D). Wieczorem wybrałam się na pakernie. Trening nóg, który (dosłownie) odebrał mi w nich siłę (aż) do piątku. Pierwszy raz tak długo miałam zakwasy!

Wtorek:
Standardowe biegano z moim cudownym biegowym partnerem- Różową Landryną. Tym razem 10km! Cudowna pogoda, cudowne towarzystwo, cudowne rozmowy! I czego chcieć więcej? Wieczorkiem klatka, triceps i ABS.

Środa:
Się zaczyna! Generalnie sama treningu nie wykonałam. Na uczelni zrobiłyśmy bardzo lekkie 4km z 3 przerwami oraz megaśnie fajny trening obwodowy z piłkami! To z czystym sumieniem mogę odnotować jako dobrze wykonaną robotę! Po powrocie (ok17) miałam ochotę na.. Nic. Z racji charakteru zrobiłam... Nic!

Czwartek:
Od rana do ok 17 na uczelni, więc wpadła siłownia. Bicepsy, barki i klatka oraz szybki ABS. Spaaac tak bardzo! Przyszedł mój telefonik <3 Ale na razie brak czasu na obczajkę. SMUTECZEK!

Piątek:
Szczerze mówiąc, to nie pamiętam kiedy aż tak byłam zmęczona!
Wpadam na AWF 40 min przed czasem. Weszłam na aulę i... Obudził mnie wykładowca... (który za mną nie przepada i vice versa). Później 5km z moją Różową Landryna! Gimnastyka, która chce mnie pokonać w tym roku, ale jeszcze nie wie, że ja się tak łatwo nie poddaje! Przyszedł czas na basen. Delfin. Nie wiem co szaleniec, który wymyślił ten styl, ale nie lubię go! Wszystko było nie tak. Okulary przeciekały, pożyczone od ratownika też. Po kilku długościach zauważyłam jedne takie bezpańskie, różowe. Stwierdziła, że to ostatnia deska ratunku i udało się! Jakoś dotrwałam do końca.
Wróciłam do mieszkania. Pakowanie i do domciu. Całą drogę spałam.

Sobota:
I spalam... Do 10! Uwierzcie, że dla mnie to jak przespać cały dzień! <<Prawie>> mogę nazwać swój stan wypoczętym. Prawie! Tak generalnie to nie spałam od wtorku do piątku prawie wcale. Ząb nie dawał zmrużyć oka. Nie ma co narzekać, bo to był piękny dzień! <3

Niedziela:
Po ładowaniu weglowodanami od piątku (+całą niedzielę spędziłam na lądowaniu swojego brzucha, mam nadzieję, że pójdzie w bicki i w energię do życia!) oraz po wielkim, pyszny śniadaniu pobiegłyśmy z mama do lasu. Wyszło nam 18km! Pięknie! Czas, średnio 5,16 na kilometr!
Później standardowo jak to przystało na 1.11.
Od 15-17.30 jedzenie. Brzuch mi pęka!

Jak wyglądał mój plan żywieniowy?


 DOMOWY ROSÓŁ Z DOMOWYM MAKARONEM
 UDZIEC Z KURCZAKA, KETCHUP, FASOLKA, KASZA JAGLANA
 TOTALNIE NIE FIT NALEŚNIKI Z TWAROŻKIEM I POWIDŁAMI
 STANDARD- UDZIEC Z KURCZAKA, FASOLKA SZPARAGOWA I KASZA JAGLANA.
 NIE WIEM ILE JA TEGO ZJADŁAM I LEPIEJ, ŻEBYŚCIE WY TEŻ NIE WIEDZIELI


SMAŻONE MIĘSO WIEPRZOWE, SOS NA BAZIE ŚMIETANY, BIAŁY RYŻ.
 CAŁY WEEKEND NA KANAPKACH Z MASŁEM, ŻÓŁTYM SEREM, SZYNKĄ I KETCHUPEM :D
 PRAWIE BURGERY

 JAJECZNICA Z 4(?) JAJEK, SKRAWRKI, KANAPKA Z SEREM, ROGALE MAMY I CIASTO.
PIECZONE KASZTANY (PRZEPIS PIERWSZY LEPSZY Z INTERNETU)


Po weekendzie z półmaratonie w tle (biegacze wiedzą o co chodzi :D pasta party i te sprawy) nadal nie mogę  się ogarnąć. Zdecydowanie wciągam za dużo jedzenia. Mój Pawcio w sobotę już nie wytrzymał i kazał odłożyć to jedzenie! Dziewczyny na uczelni nie mogą rozumieć, gdzie ja to mieszczę, ale ja nie mogę się powstrzyma!. Sama do końca nie wiem, czy to głód, czy zwyczajna chęć jedzenia :D Listopad to doskonały moment na małe zmiany!
Weekend..  Generalnie to wszystko było nofit :D Nie miałam chęci, ani energii na to by się tym przejmować. Nie miewam wyrzutów sumienia spowodowanych jedzeniem, więc to da mnie nie problem. Jadlam co mi dawali i co sama wzięłam :D




Moje uzależnienia?

Nabiał, który ograniczam od czwartku->  jedzenie raz dziennie.
Ograniczam, nie wykluczam! To jest różnica!

Dlaczego? Jedna z moich życiowych zasad brzmi: co za dużo to niezdrowo.

Carrotcake standardowo



Oraz orzechy


Co nowego?

ETIXX
Bardzo smaczny baton. Dostałam go w pakiecie na półmaratonie i polecam!

Oczywiście mój faworyt to ten z poprzedniego tygodnia!

Co polecam?


Mam wrażenie, że ten tydzień był poza mną. Polecam... życie! I zwolnić. Tak...chyba powinna SAMA WZIĄĆ SOBIE TO DO SERCA!








Sandy

Jestem studentką Wychowania Fizycznego na AWFiS w Gdańsku. W swoim życiu miewałam wiele przelotnych pasji, zainteresowań, hobby... jednakże wszystkie po pewnym czasie mijały. Miało to miejsce dopóki nie zaczęłam (głównie przez własne kompleksy) zajmować się sportem, zdrowym żywieniem i ogólnie pojmowanym zdrowym stylem życia. Od tamtej pory nie potrafię wyobrazić sobie swojego dnia bez małej porcji ćwiczeń, czy też biegów.

2 komentarze:

  1. ,,Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy."
    J. Słowacki

    OdpowiedzUsuń
  2. o mamo jak tu kolorowo, pięknie i tak z...zapałem... nie ma co trzeba zakasać rękawy i biorę się za siebie... nie od jutra- od teraz, JUZ! Dziękuję...będę tu częstym gościem..jeśli mogę?

    OdpowiedzUsuń