MÓJ TYDZIEŃ


Zapraszam na kolejny wpis z cyklu, co tam u <głodnej> Olci! :)

 PLAN TRENINGOWY:



PONIEDZIAŁEK:


Człowiek wstaje o 7:00 i wie, że nic nie musi! Piękny poranek. O 7:40 zakłada buty do biegania, rozgrzewa się i wychodzi. No pada, e tam pada, mży! 5km... dobra co z tego, że tylko leciutko kropki, skoro już jestem cała mokra. Biegnę dalej! I nagle, tak z nienacka... BUM! Leje! Chowam się za drzewo, zdejmuję telefon, żeby go lepiej upchnąć w pokrowiec. Obok mnie przechodzi  starsza Pani i krzyczy ''Dobrze, dobrze uciekaj!'', rozglądam się czy to na pewno do mnie kieruje te słowa,  ''Biegnę dalej i tak już jestem cała mokra!'' <wielkie oczy> ''Ja tam uciekam!''. Wiem, że ciężko czasem zrozumieć człowieka z pasją. Ja tam też sobie nie wyobrażam siedzieć 10h nad namalowaniem jakiegoś obrazu, to nie dla mnie, a inni mogą!
Ja mogę, biegać! W każdą pogodę biegać... PRAWIE! NIENAWIDZĘ (tak dosłownie!) biegać, gdy jest SILNY WIATR. Nikt mnie nie namówi! Dla mnie to przyjemność przebierać nogami, wiec sobie jej nie będę odbierała jakiś siłowaniem się z wiatrem!
Wieczorkiem lecę na siłkę, plecy, triceps i abs.

WTOREK:

Dobra, już tak łatwo mi nie było. Generalnie, czy wam też ostatnio się tak ciężko wstaje? Jestem raczej rannym praszkiem, a od kilku dni łóżko mnie trzyma tak długo, jak tylko może!
Do 15:00 ściemniałam, robiłam wszysko i nic. Taka natura, jak mam dużo na głowie i jednocześnie dużo czasu... to go jakoś w ogóle nie mam! Po trzeciej ruszyłam swoje ciałko i poskakałam przed lustrem! Uwielbiam to! Szkoda, że o tym zapomniałam! Już nadrabiam! Aerobik, tabata, HIT, HIIT <3 No miód malina!
Szybciutko o 19:00 na siłownie i....AŁA! Tak mi się coś wydaje, że wczoraj naciągnęłam sobie naramienny. Boli! Trening zrobiony, ale bolało...bardzo!
UKOCHANY PRZYJEŻDŻA!
Padam... 20:30 i śpię. Zimno, ciepło, gorąco, kaszel, katar. Wszysko. Coś mnie bierze. Dam się czy nie?
Śpię.

ŚRODA:

Niech nikt mi nie każe wstawać... proszę. Jest źle. Czuję cię źle, bardzo. Dzisiaj bieg, wiec powiem, że nienajlepiej z moim zdrowiem, ale poudaję do tej 15:00, że jest całkiem dobrze. 8:00 wstałam, zjadłam śniadanie. 9.00-10.00 śpię. 10.00-11.00 pije kawę i jem ciasto. 11:00-11.30 śpię... Sami widzicie, że siły to mam za 20... leniwców. No nic, do Gdyni mam całkiem spory kawałek (kto by pomyślał, przecież mieszkam w Gdańsku!) 12:00 wyjeżdżamy.
To był naprawdę ciężki bieg. Możecie odrobinę o moich zmaganiach poczytać o tutaj: KLIK
Przebiegłam i to całkiem ''szybko'' 46,58. Wzrok mojego Pawła mówił wszystko! ''A miałaś spokojnie przebiec!'' Miałam, ale jeszcze nigdy tak bardzo nie śpieszyło mi się do mety. W głowie miałam tylko jedną myśl ''DO DOMU!''
Jednak! Zanim do domu. Spacer, rogal świętomarciński, naleśniki, spacer i powrót!
I znowu śpię!

CZWARTEK:

Uczelnia. Powrót do rzeczywistości, ale ja nadal czuje się jak własny cień. Jakoś tam przekulałam między zajęciami. Dotarłam do domu. No i... 19.00 a bratowej się nie odmawia! Lecimy na siłkę. Dzisiaj trening obwodowy. Wracam zmęczona jak 150! (cokolwiek to znaczy) ŁÓŻKO!











PIĄTEK:

Uczelnia.Wykłady. Gimnastyka. Basen. Dom!
15:00 ubieram busiki do biegania i sru! Jaki to był miły bieg. Poznałam miłą pierwszoklasistkę, która była na hulajnodze i wyczekiwała ''biegającej Pani'', żeby się z nią pościgać. Słoneczko małe! Ileż mi ona radości przyniosła. Uwielbiam ludzi!












SOBOTA:

Nie wiem, naprawdę nie wiem co ja mam myśleć o tym dniu. Budzę się i wiara w społeczeństwo, wiara w człowieka, w miłość po prostu gaśnie. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek, jakakolwiek tragedia tak mną wstrząsnęła. Nie mogę się na niczym skupić. Jestem zła na wszystko, bo bezsilność mnie roznosi od środka. Jak człowiek (o nie! oni nie zasługują na to miano!) może bliźniemu zgotować taki los...
Musiałam czymś zająć myśli, a nauka wcale w tym nie pomagała. Ubrałam strój i wyrzuciłam przed lustrem troszeczkę frustracji.
Wieczorem poszłam z moim niezawodnym towarzyszem treningowym na siłownię. Nogi zrobione jak w transie.
Nadal nie dociera do mnie jak można...




NIEDZIELA:


Mały odpoczynek. Jak odpoczywa to rośnie! :)
















MÓJ PLAN ŻYWIENIOWY:
Jejciu mam wrażenie, że nic poza jedzeniem nie robiłam w tym tygodniu. Nawet nie mam wielu zdjęć! Czasami tak bywa. A co! Nie samym aparatem człowiek żyje! :)

 POBIEGOWY naleśnik z kurczakiem, brokułami i sosem. Nie do końca superextra :D
 Eko bułka z lidla. Pyszotka!
 Prezencik od bratowej.
 Kurczak, kalafior, fasolka i ziemniaki.
 *.*
 PRZED BIEGIEM bułka (cała) z miodem i dżemem
 PO BIEGU rogalik marciński!
 KANAPKA z twarożkiem i kurczakiem
 CZYSTOZIARNISTY chlebek z twarogiem i powidałami
 BOUNTY<3 i milkiway :D
 Pierś z kurczaka z kapuchą
 Mała przekąska!
 Leczo, czystoziarnisty i jajco.
 Kurczak, warzywa i makaron.
 Warzywne frytki i rybka.
 Leczo i warzywa zawinięte w pierś z kurczaka.
Kurczak, brokuły, ogórki i kasza jaglana.

 Małe co nie co.
 Nutella, orzechy i wafle ryżowe... dużo tego było.
Czystoziarnisty, leczo, jajco.


CO NOWEGO:
DDOB! Zostałam ambasadorką! Bardzo spodobała mi się idea tej strony. Lubię dzielić się z wami swoją pasją, a skoro dzięki DDOB mogę dotrzeć do większego grona odbiorców, to decyzja była oczywista!

Troszeczkę ciężko mi się odnaleźć wśród tylu wspaniałych blogerek, ale mam nadzieję, że czytelnicy mimo wszystko polubią mnie i zainspirują się chociaż tak odrobinkę! Byłabym bardzo szczęśliwa!

A czym bym chciała was zarazić?
Miłością: do życia, do ludzi, do pasji, do sportu... Postaram się pokazać, że piękno siedzi w środku i trzeba je zwyczajnie, tak po protu wydobyć z siebie!




MOJE UZALEŻNIENIE:









SKŁADNIKI : 2 jajka, 1 białko, 30g mąki, 10g wiorkow kokosowych, 10g odżywki białkowej (lub zmielonego ksylitolu-aby wam nie chrupało między zębami) WYKONANIE: Białko oddzielamy od żółtek i ubijamy ze szczyptą soli. Dodajemy resztę składników i mieszamy do połączenia. Smażymy na rozgrzanej patelni. Podajemy z czym tam chcemy. Smacznego!
FILMIK














Sandy

Jestem studentką Wychowania Fizycznego na AWFiS w Gdańsku. W swoim życiu miewałam wiele przelotnych pasji, zainteresowań, hobby... jednakże wszystkie po pewnym czasie mijały. Miało to miejsce dopóki nie zaczęłam (głównie przez własne kompleksy) zajmować się sportem, zdrowym żywieniem i ogólnie pojmowanym zdrowym stylem życia. Od tamtej pory nie potrafię wyobrazić sobie swojego dnia bez małej porcji ćwiczeń, czy też biegów.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam posty z cyklu "mój tydzień" :D Są takie pozytywne i radosne! A takimi placuszkami sama się dzisiaj zajadałam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ustalasz jakoś treningi? Np ze zrobisz w tygodniu tyle siłowych, tyle takich itd? :) Czy po prostu robisz to na co masz ochotę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak se, jak mi sie chce, ale p[lanuje to troszeczkę unormować, bo czasami moje ciało nie wyrabia :D

      Usuń